Kobiety zdecydowanie pochodzą z innej planety. Bo czy ktoś widział lub nawet wyobraża sobie faceta, który kilka godzin po operacji i jakiś czas po przebudzeniu się, ledwo odłączony od kroplówki a jeszcze nie od cewnika będzie wykorzystywał energię na przeglądanie się w mini lustereczku od koleżanki z łóżka obok? Wiem, bo sama, ledwo jeszcze siedząc na łóżku w sali pooperacyjnej, podawałam owe lustereczko z rąk pani po mojej prawej stronie do pani po mojej lewej i z powrotem. Oczywiście sama też nie omieszkałam zerknąć jak wyglądam. Cera przetłuszczona, ale przynajmniej nie opuchnięta! Dobrze.
To był mało istotny wstęp. Teraz będzie część zasługująca na więcej uwagi.
Leżąc w sali przed operacją poznałam panią starszą ode mnie o około dwadzieścia lat. Miała mieć operację tego samego dnia co ja. Niestety dla niej okazało się, że z powodu licznych i skomplikowanych operacji, jej się przesunie o jeden dzień. Znosząc razem dzień głodówki, oczyszczania i tego całego... kosmosu, człowiek zżywa się w pewien sposób z drugim człowiekiem dzielącym jego, nie da się zaprzeczyć mało życzliwy, los. Tym bardziej, że pomimo pewnej różnicy wieku bardzo miło i ciekawie rozmawiało mi się z panią. W dodatku okazało się, że pani z blond włosami i zezem rozbieżnym jest, tak jak ja, nauczycielką! Bardzo serdeczna i pozytywna osoba. Kilka dni po zabiegu, będąc już w domu, wspominam ją i zastanawiam się co u niej, jak poszła operacja i jak się ogólnie ma. Niestety nawet nie znam jej imienia. Czas minął zadziwiająco szybko i jedyne co zapamiętałam, jeśli nie pomieszałam to to, że uczy historii w szkole w Podkowie Leśnej.
Myślę sobie, że w życiu pojawiają się czasem takie osoby, które przez pewien czas zagrzewają miejsce w naszych myślach. Pojawiają się i jeszcze szybciej znikają. Chyba tak ma być. Trochę smutno, ale nic na to nie poradzę. To nie jest "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie..." Choć nigdy nie wiadomo...
Na koniec jedna bardzo krótka historia, a właściwie przemyślenie po ostatnim dniu w szpitalu tuż przed wypisem. Pani, mniej więcej też dwadzieścia lat starsza ode mnie, czekając na wywołanie do operacji gadała totalne bzdury. Ponieważ byłam bezsilna po swojej operacji, nie próbowałam dyskutować. Co mi podniosło ciśnienie? Powiedziała, że dzisiejsze pokolenie nastolatków i osób dwudziestoparoletnich to nic niewarte "pustaki". Jej syn ma dwadzieścia cześć lat i zwierza się mamusi, że dziewczyny w jego wieku to interesują się jedynie tipsami i solarium. Zostaje mi tylko współczuć jej synkowi ślepoty lub braku śmiałości, by pogadać z wartościową dziewczyną. Jest ich wiele, jeśli tylko chce się widzieć coś więcej. Jego mamusi życzę więcej mądrości i wiary w nasze pokolenie i pokolenie nastolatków, które też ma dużo do zaoferowania. Jeśli w nie nie wierzysz, nie oczekuj, że będzie dla ciebie dobre. Nie stworzy też niczego wartościowego jeśli będziesz ciągle ich ganił, krytykował.
To tyle.